sobota

Z Franiem na Foksal, on na sztalugi, a ja do kawiarni, pić kawę i czytać sobotnią Gazetę Wyborczą. Dobry czas. Potem idziemy do sklepu z bajki, pełnego kolorowych żelków, i na belgijskie frytki, zakład w pełni ukraiński, są też ukraińskie piosenki. Sporo chodzenia, a ja ledwie idę, w lewej nodze ostroga, w prawej biodro, wrócił ból. Pocieszam się, że są gorsze choroby. Ale kuleć na obie nogi to wielka niedogodność.

Kontynuuję pisanie małych form z myślą o Austerii. Nie bardzo mi to idzie, więc bieda.

Propozycja z ratusza, by napisać życzenia świąteczne, i przesłać swoją fotografię, mają te życzenia jeździć w komunikacji miejskiej przed świętami. Zwrócono się z taką prośbą do grupy osób. Jak to napisać, żeby to nie był banał. Zadanie chyba niemożliwe. Będzie kolejna męka. Prościej było jak przed laty mój wiersz jeździł w
szwedzkich autobusach i w metrze. Mam chyba niezły wiersz o Ukrainie, ale nie ma dla niego miejsca, jest za długi. No i to nie życzenie świąteczne.

Ku granicy

Każda wojna
Jest blisko granicy
Na której stoisz
I każdy
Wystrzelony pocisk
Pada blisko ciebie
Wyjdziesz z tego cało
Ale zostaną w tobie
Na zawsze
Ranni i zabici
I język ognia w oknie
Który poliże ci twarz
I dwa czarne guziki
Oczy małego misia
Zgubionego na drodze
Przez dziecko
W czasie wędrówki
Ku twojej granicy

PODYSKUTUJ: