piątek

chociaż pracuję w domu ja też lubię piątki…..

znowu fantastyczne sny, które tak dobrze pamiętam. Nigdy przedtem tak nie miałem Sny zwykle są nie do opowiedzenia, bo z innej rzeczywistości pochodzą, gdzie nie obowiązuje logika, która jest na jawie. Ale po przebudzeniu ogarnia mnie mała groza istnienia, jakby nie obudzone były jeszcze mechanizmy obronne. Bywa, że prysznic część grozy zmywa.

W centrum Warszawy…za każdym razem mnie wzrusza, że jak nie ma korków, to jadę do centrum tylko 20 minut, a mieszkam w lesie. Do znajomej dermatolożki, coś mi się zrobiło na dłoni, wycięła mi od razu, nic groźnego. Na chwilę z synem, który pracuje obok  …ulica Hoża, tyle mam wspomnień, tam była przychodnia i szpital, gdzie do końca studiów mogłem się leczyć, potoczna nazwa „przychodnia rządowa.” Luksus jak na tamte czasy.  Mój ojciec dostał nagrodę państwową I stopnia, stąd ten przywilej. Dziwnie się czułem, kiedy już zbuntowany wobec PRLu korzystałem z tego przywileju  Radość słuchania w samochodzie „Ojca Goriot”  Balzaca.

Co otwieram Onet wpadam na swoją gębę. I swoje słowa. Dyskusja o depresji. Właściwie coś okropnego.

Oglądam zawsze w piątek serial dokumentalny o I wojnie światowej. Jeśli po takiej monstrualnej i bezsensownej  rzezi, wkrótce wybuchnie II wojna światowa, to znak, że ludzkość niczego się nie uczy. I czeka nas samozagłada.  Dzieci mi żal.

Scena , która najbardziej mnie dzisiaj estetycznie poruszyła…chmura gołębi na błękitnym niebie, rozmigotana, mieniąca się raz cieniem raz słońcem.

Myję dzieci. I usypiam je.

PODYSKUTUJ: