czwartek

Do czwartej nie spałem, obłożony książkami, mojego ojca, tyle napisał, że mogę z nim nieustannie rozmawiać.

Wiele życzeń urodzinowych – dziękuję wszystkim, ale nie mam się za bardzo czym chwalić.

W „Smudze światła” napisał : „W szczenięcych latach słyszy się o śmierci czyjejś – jakby się słuchało dalekiego echa. ” Myślę, że w  starszym wieku to echo staje się wielokrotnie i więcej nic.

Franio daje mi laurkę, dzieci czulą się do mnie, pyszna beza, której nie powinienem jeść,  bo się odchudzam.

Antoś wymiotuje, coś mu zaszkodziło, albo jakiś wirus. Potem śpi. Tak mi żal tego chłopczyka. Na rowerze do sklepu. Niepokalany błękit nieba.

Wracam do zbierana aktów roztargnienia znanych ludzi, Dla siebie i dla Zwierciadła.  Dzwonie do K. bo pamiętam, że mój ojciec kiedyś mu opowiadał o zabawnej przygodzie ze znanym poetą awangardowym Janem Brzękowskim. Znał go jeszcze z czasów przedwojennych. Brzękowski niemal całe życie spędził we Francji, był dyrektorem uzdrowiska Amelie – les – Bain, potem  szefem hotelu. Wśród licznych tomików poezji, ma tom erotyków. Pisał też po francusku, jego książki ilustrowali znani malarze Hans Arp i Fernand Legere. Jego żoną była była francuska rzeźbiarka Suzanne de Lamer.

Jest 8 marca roku 1970 . Brzękowski zamieszkał w hotelu Europejskim. Już niemłody, schorowany, niemal zgięty w pół. Ojciec zadzwonił do jego pokoju z hotelowej recepcji. Usłyszał w telefonie głos poety, który mówił – „dzisiaj słonie nie piją lemoniady.” Co takiego? –  dzisiaj słonie nie piją lemoniady – powtórzył Brzękowski. Resztę ojciec dopisuje w swoim dzienniku: Nie słyszał mnie dobrze przez telefon, pomylił z jakąś kobietą  , z którą się umówił. Chciałem odejść, ale mnie zatrzymał. Rozmowa z nim dość jałowa, plotkarska raczej. W pewnej chwili zapukała ona, umówiona; zdążyłem dostrzec, że to jeszcze dość młoda kobieta. Brzękowski ledwo dowlókł się, pochylony, do drzwi, prosił by poczekała w saloniku. Okazuje się, że można mieć chorobę rdzenia pacierzowego, ledwie się ruszać, a jeszcze wchodzić w siodło kobiece. Swoją drogą, nie może się to odbywać normalnym sposobem. ”

Czasami jak na chwile otworzę telewizje publiczną, ogarnia mnie trwoga – jesteśmy w rękach wariatów!

PODYSKUTUJ: