niedziela

już po północy, miniony dzień w domu, źle że nie poszedłem na spacer. Aż cztery telefony….aż bo do mnie rzadko ktoś dzwoni, większość kontaktów na facebooku. Andrzej Titkow chce się ze mną umówić na spotkanie, jak zawsze strapiony swoim losem i z poczuciem krzywdy. Ale lubię go. Krysia Miller ze Szwajcarii, z wiadomością, że sprzedała dom pod Bernem i przeniosła się do francuskojęzycznego kantonu, do domu Grzesia Rosińskiego. Wie, że to ryzykowna decyzja, ale na razie jest optymistką. W końcu dzwoni Joasia Szczęsna. Chce mi dać drugie wydanie „Lawiny i kamieni”, udało jej się wsadzić notkę o moim „Domu pisarzy w czasach zarazy”. I dzwoni Ania Janko. I kolejne przenosiny. Przenosi się do Wrocławia, gdzie chce sprowadzić rozsypujących się rodziców. Heroiczna decyzja. Ania słaba i niepewna swego zdrowia po zawale. Smutno mi, miło było mieć Anię w dalekim sąsiedztwie. Rozmawiamy o jutrzejszym spotkaniu naszego jury na Skypie, konkurs na książkę literacką o Zakopanem.

Napisałem kolejne opowiadanko, już wszedłem w rym pisania miniaturek. Ciężko mi jak zawsze o pomysły, ale jeśli mam pomysł, to piszę króciutko.

Białe bzy w naszym ogrodzie zaczynają rdzewieć.

PODYSKUTUJ: