wtorek

Wczoraj jury zakopiańskiej nagrody, obradujemy on-line. Nominujemy cztery książki. Zgodnie. Wieczorem wspaniały mecz Igi Świątek. Dawno nie dałem się tak ponieść emocjom.

Dzisiaj stolik w Czytelniku, po wielu miesiącach w lokalu a nie on-linie. W pobliskiej księgarni kupuje książki, spotykam Tomka Kozłowskiego, przyjechał na motorze. Rozmawiamy potem przy stoliku, szykuje się do skoku ze spadochronem z 45 kilometrów. Za rok. Krysia króluje przy stoliku szczęśliwie nic nie zmieniona po udarze. Ewa Wiśniewska w swojej dojrzałej urodzie. Eliza Michalik, dziewczęca w swoim wieku średnim. Przyjechałem i wracam autobusem, po raz pierwszy po kilku miesiącach. Siadam obok starszej siwej pani. Wita się ze mną. Mieliśmy się poznać wiele lat temu, ja oczywiście tego nie pamiętam. Malarka. Okazuje się, że też mieszka w Międzylesiu, blisko centrum naszego miasteczka. I jak to teraz, daje mi znak, że jest okropnie, potakuję i już śmiało narzekamy na PiS. Stały scenariusz rozmowy z kimś dawno nie widzianym.

Myję na myjni staruszka Chryslera, bo jutro zamiana kół na letnie. Wracając zahaczam o bankomat, przy drugim wybiera pieniądze znajoma, wiec drugie przypadkowe spotkanie jednego dnia. Bibliotekarka. Kochana osoba, ale pożeraczka energii. Po pięciu minutach rozmowy jestem zupełnie wyczerpany. Uciekam do samochodu, ale biegnie za mną i mówi, mówi…

Dylemat moralny, na ile mogę skorzystać z listu sprzed wielu lat, pisanego do mnie przez 16 letnią dziewczynę i przerobić go na opowiadanie. Napisałem do niej, ale milczy. Bardzo osobliwy, zabawny i ujmujący styl pisania. Mam dobrze ponad setkę jej listów. Po latach namawiałem ją z by z tego zrobiła książkę, ale stała się już dorosła i zupełnie straciła dar. Podobnie dzieci, gdy dorośleją tracą niemal zawsze malarski talent, wyrastają z niego. Twardnieją i grubieją i sztywnieją.

PODYSKUTUJ: