wtorek z nalotem niewyspania

wtorek z nalotem niewyspania

      Intymność tych moich zapisków, pozorna, są po prostu różne warstwy intymności… nigdy bym nie napisał szczerze o czym myślałem zasypiając, a to ważne…    Budzę się za wcześnie,  z dwiema myślami: co się dzieje w Kairze i czy mój synek,  jak się obudzi, będzie pamiętał o swojej łapce ..?    Pamięta… Minie mu samo, chociaż są ludzie, którzy wierzą  przez całe życie w fikcję , co określa ich życie na całe życie…To właściwie stan normalny. Kair nadal jest znakiem zapytania…? Od tego jak potoczą się tam wydarzenia,  zależą losy demokracji na Bliskim Wschodzie… Czy ona w ogóle się tam narodzi…a też na pewno losy Izraela. Znamienne, że tak Izrael, jak i Stany, trzymają kciuki, i nie tylko kciuki,  jeśli już nie za Mubaraka, to za jakąś nową formę dyktatury tam, ale bardziej elastycznej i światłej.  To lęk, pewnie uzasadniony, przed muzułmańskim  radykalizmem.     Czy nie przypominam trochę swego samochodu…? Jeździ dziarsko, ale silnik pracuje głośniej, coś mu skrzypi i trzeszczy. I jest nadzieja, że uda się go kiedyś wymienić na nowy, lub używany, ale w lepszym stanie. W przypadku samochodu ta nadzieja miewa sens… W przypadku siebie,  to złudzenie,  w które niby się nie wierzy, ale ono jednak jakoś istnieje… i pomaga żyć…   Tenis… znowu zapominam rakiet… Moje akty roztargnienia trwają i mają się dobrze… Już z miasta dzwonię do Łukasza,  by zabrał zapasową rakietę. Okazuje się, że nie posiada takiej… Niesamowite… Każdy tenisista wozi dwie, naciągi łatwo pękają… Niedawno dowiedziałem się, że Łukasz nie ma też opon zimowych…Oszczędności,  jakie robią ludzie oszczędni…są czasami zaskakujące.  Skąpstwo…. jako śmiertelny lęk przed życiem…Kiedy skąpi płacą… zawsze widzę, że płaczą opuszki ich palcy…    Jak ładnie P.  pisze mi o filmie "Czarny łabędź., we mnie ten film ciągle frunie i płynie. Cytuję: " Każda kobieta jest jednocześnie czarnym i białym łabędziem – istotą niewinną i  wyuzdaną zarazem. Będąc dzieckiem, pokazuje światu tylko tę białą stronę… czarna jest początkowo schowana, tłumiona… ale jest… już wtedy jest… nie pojawia się nagle, znikąd, kiedy wkracza się w dorosłość. Jej ziarno jest w dziewczynce od samego początku. Kiełkuje, rozrasta się, przejmuje kontrolę… najpierw wstydliwie chowana pod różową kołdrę w kwiatki w dziecinnym pokoju… niezrozumiała, ale fascynująca rozkosz o słodkim smaku…. potem już oswojona, z pełną świadomością ukierunkowaną na mężczyzn. "Czarny łabędź" to film nie tylko o balecie, ambicji, zazdrości, dążeniu do doskonałości, zatraceniu i sztuce. To też (a może przede wszystkim) film o tym, jak dziewczynka poszukuje w sobie kobiety… o tym jak tę kobiecość odnajduje i jak ona w końcu zabija dziecięcą niewinność. A raczej jak dziecięca niewinność zabija się sama, kiedy odkrywa, że i tak jest na straconej pozycji. Ale nie umiera do końca… coś zawsze zostaje… "Zatrać się!" – ta fraza… tak często powtarzana w filmie, to coś co często słyszy się w głowie, kiedy jest się dziewczynką, dziewczyną, kobietą… ..Chłopak, z którym była nudził sie na tym filmie i marudził, więc dodaje: "Trzeba być bardzo płytkim, albo mieć złą wolę, żeby nie docenić wielowymiarowości tego filmu." Tak myślę,  że ten film to dobry test na pewien rodzaj wrażliwości…Odradzałbym serdecznie dziewczynie  związek z facetem, który na tym filmie się nudzi i marudzi…   Oglądając film,  teraz przypominam sobie, że myślałem na projekcji o mojej Ewie, ktora tak długo ukrywała w sobie czarnego łabędzia… Ukrywała? Nie, była tylko białym….i jak bohaterka filmu, nie wiedziała nawet, że ma w sobie czarnego… Ale  przecież, gdybym odkrył już wtedy jej czarne skrzydła , nigdy bym się w mojej sytuacji nie odważył… Czy teraz, kiedy jest czarno-biała, nie jest jednak bardziej interesująca? A,  że to czasami boli…Trudno…    Oglądam na żywo orędzie Mubaraka – co za czasy… że to możliwe…  O nie drogi panie dyktatorze, to już nie wystarczy…Obiecuje, że nie będzie kandydował, ale chce – dumny generał – odejść z honorem za kilka miesięcy… Honor dyktatora i honor tłumów na ulicy… I głęboki wzajemny brak zuafania. Czy jest jeszcze tu miejsce na rozum?

PODYSKUTUJ: