środa

o 7 rano kremacja mamy. Nie chciałem być obecny, nie tylko dlatego, że godzina okrutna. Nie należy rozdrabniać pożegnań. Chciałem jednak  myśleć wtedy o niej, a zaspałem. Bliskość między snem a śmiercią, sen wieczny, tak to poezja weszła nam w krwio-obieg  języka . Napisałem o mamie felieton do „Przeglądu” z jej wierszami. Sam muszę  dbać o jej pamięć , skoro  media nie pamiętają./// Jak się żyje tak długo, nie ma się już prawie znajomych i przyjaciół, odeszli. Ale taka garstka na pogrzebie, ma w sobie najwięcej ciepła. Na pewno przeczytam kilka jej wierszy Jacek może coś zaśpiewa.  Pogrzeb  -stare Powązki,    wtorek,  kościół  św Boromeusza , godz 14. Nas iluż pożegnaniach bylem w tym kościele, też będąc dzieckiem, więc  z mamą i tatą. Stare Powązki- najpiękniejsza dzielnica Warszawy. // Sam z Franiem na kilka godzin, ogród w słońcu, gramy trochę w piłkę. Znajdujemy kilka wielkich ślimaków. Jednego stawiam na ogrodowym stole. Franio nie chce dotknąć, kusi go, ale się boi. Obserwujemy jak pracowicie zmierza do krańca stołu, przez chwilę zwisa nad przepaścią, Cofnie się, spadnie? Ani jedno ani drugie. Ma tak silne ssawki, że przechodzi na  drugą stronę i pełznie po suficie stołu. Myślę, jak ja, ja też jakimś cudem pełznę po suficie. ///  

PODYSKUTUJ: