wtorek

w labiryncie warszawskich ulic, błogosławieństwo GPSu. Szpital Bielański . „Jest jak lalka z wosku. ” To też z wiersza Leśmiana. Jestem na kilka minut sam na sam z mamą. Ze wspomnieniem. Z konsternacją ostateczną. Wychodzę. Jeden z pracowników firmy pogrzebowej pali papierosa. Mam samochód niedaleko . Mija mnie żałobna furgonetka. Ciało w nim jest najmniej tym czym Ona była. To już zużyty i niepotrzebny opakunek.  Jadę przez miasto,  fragmenty Warszawy, tak zmienione , jakby były częścią już nie mojego świata. Próbuję się dogrzebać czegoś nowego we wspomnieniach o mamie, niczego nie znajduję, wszystko już jakby skatalogowane, lub przez mnie opisane. Żyję ze wspomnień. / Franio do mnie podchodzi: prawda tata, że każdy pociąg ma gwizdek?  ///

PODYSKUTUJ: