Piątek

Na defiladzie z dziećmi, ja niemal pacyfista. Defilada jako prężenie muskułów. Broń, która tak imponuje widzom, jest przecież narzędziem mordu. Staliśmy na rogu Gagarina i Belwederskiej, gdzie defilada przechodziła już na „spocznij”. Antoś jak to Antoś, nie był za bardzo zainteresowany, a kiedy jechały Leopardy i wszystko się trzęsło, zaczął grymasić, że mu się nudzi. Jakaś pani powiedziała: „nie bój się chłopczyku, to zaraz się skończy. „Popatrzył na nią jak na szaloną, nuda jest przeciwieństwem lęku. A do tego, od hałasu boli mnie głowa – uzupełnił Antoś swoje strapienie. Uznał potem, że tylko przelot samolotów był OK. Franio był zainteresowany wszystkim. Jak się trochę pożyło i jak trochę się wie, mój przypadek, wszystko już się kojarzy, też historycznie. Dziwny obiekt architektoniczny, przy którym staliśmy, przykład architektury brutali stycznej, miał kies na parterze dużą księgarnię. To tam spotkałem Zbigniewa Herberta, pierwszy, lub drugie dzień stanu wojennego. Wysoki śnieg i groza zakrzepła w powietrzu. Tej słynnej nocy jeździłem po Warszawie budząc ludzi. Nie mogłem już wrócić do domu, gdzie czekała na mnie bezpieka. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że wrócę do domu dopiero po roku. Krzątałem się po Warszawie z mała torbą, gdzie nagle zmieściło się całe moje minione życie. I nie przepadkiem zawitałem do księgarni na rogu Belwederskiej i Gagarina, ulokowanej po środku, miedzy moim domem rodzinnym, a pobliską ulicą Promenady, gdzie mieszkali Herbertowie. Księgarnia, jako wyspa ze świata, który został roztrzaskany. Spotkałem tam poetę. Byliśmy obaj speszeni, jakby wizyta na wyspie książek była czymś intymnym. W naszej rozmowie nie było cienia optymizmu. Herbert mówił mi, że ma propozycje, by schronić się w jakimś klasztorze i zastanawia się, czy z niej nie skorzystać.// W tym domu na Gagarina, kiedyś Spacerowa, mieszkała przed wojną i w czasie wojny Zofia Nałkowska. Tu pisała swoje świetne dzienniki wojenne. Na parterze miała sklepik z wyrobami tytoniowymi. Żołnierze Kanadyjscy kupują coca colę, podchodzą do nich jacyś ludzie i rozmawiają z nimi: dobrze. że tu z nami jesteście – ktoś mówi./// A z Kanady właśnie pisze do mnie Florian Śmieja: Serdecznie pozdrawiam po latach bez kontaktu. Ja się starzeję zbyt szybko. a na to leków nie znajdziemy. Za tydzień skończę 89 lat. I śle mi swoje dwa nowe wiersze. /// Mój syn Daniel ze swoim synkiem, Iwo i z przyjaciółką.  Siedzimy w ogrodzie do zmierzchu.  Nie mogę napisać więcej, bo mi zabronił pisania o sobie w blogu. /// Mój wnuk jest nieco młodszy od mojego małego Frania. Nie jestem w stanie tego ogarnąć fizycznie ani metafizycznie. ///

PODYSKUTUJ: