Zbyszek, syn mojej kuzynki Ani nocował u nas, prawnik, ciekawe opowieści ze spraw, które prowadził. Ma w sobie coś bardzo solidnego i godnego zaufania.
W Czytelniku, świąteczne jedzenie fundowane przez Krysie Koftę, wypiłem dwa kieliszki czystej, a przecież alkohol nie poprawia mi nastroju. W księgarni spotykam Aleksandra Kwaśniewskiego, kolorowo ubrany, wyrósł mu niezły brzuszek, witamy się, przedstawiam się, mówi że oczywiście poznaje; „czytałem pana w paryskiej Kulturze i czytam teraz w Przeglądzie. ”
Z wielkim trudem, ale piszę mini opowiadania, mini, mini, jeszcze krótsze niż pisałem do „Biletu do nieistnienia”, już wiem że piszę je dla Austerii. Zbyszek przesłał mi już scalone listy mojego ojca do brata czyli do jego dziadka. Kiedyś je czytałem, korzystałem z nich w „Domu pisarzy w czasach zarazy”. Ale czytam je ponownie z wielkim zainteresowaniem. Pierwsze dotyczą okresu przed wojną. Zbyszek twierdzi, że w papierach po mamie, powinno być ich jeszcze kilkadziesiąt. Stoi więc przed mną grzebanie w archiwach domowych, gdzie wielki bałagan i udręka. Ale te przedwojenne listy to byłaby rewelacja. Koniecznie trzeba będzie te listy drukować 560 stron. Wierzę, że znajdzie się na nie wydawca. Może właśnie też Austeria.