czwartek

biedy domowe, i kiepsko się czuję, a wiosna zaczyna szaleć, słońce i liście nabrzmiewają w pąkach.

Spacer do lasu, ale bardziej się snuję niż idę. Spotkam swoich chłopców na rowerach. Dwadzieścia stopni, żeby tak było cały rok, trzeba wyjechać do Kalifornii, albo na Wyspy Kanaryjskie, byłem na Teneryfie trzy raz i tęsknię za nią.

Czytam listy mojego ojca do brata, jestem w latach 50, ojciec już wtedy pisał dziennik, ale w listach bywa bardziej szczery. I sporo pisze o mnie. Czasami zdaje mi się, że każde wydawnictwo wyda te listy chętnie, kiedy indziej, że niekoniecznie. Ale na pewno ktoś je wyda. Są już gotowe, nawet z przypisami, które wiele lat temu zrobiła moja kuzynka.

PODYSKUTUJ: