wtorek

300 km od Warszawy hotel, jezioro, w hotelu śliczny basen, dzieci szczęśliwe, co nie zmienia faktu, że co chwila biorą się za łby. 

Znika mi zasięg, nawala komputer. Kiedy nie mogę pisać,  nastrój leci mi na łeb na szyję. Nie ma wątpliwości, że to nałóg.

Wiadomość z Warszawy, że „Opiłki i okruszki” już się narodziły, wydawnictwo dostało pierwsze egzemplarze. Promocja pisze  że świetnie sie prezentują. Czemu się nie cieszę? Czy muszę wziąść książkę do ręki? Usłyszeć pierwszą pochwałę. Boję się najbardziej braku reakcji, obojętności.

Dzisiaj na basenie, w saunach w jakzuzi, poczułem jak bardzo jestem zardzewiały.  Nie chciało mi się pływać. Z dziećmi w siłowni. Kiedyś chodziłem systematycznie, teraz  patrzą na tą elegancką salę, jak na salę w muzeum.  Nie mieści mi się w głowie, że mógłbym tu ćwiczyć.

Wczoraj posłałem Krzysiowi, grafikowitekst „Domu pisarzy w czasach zarazy ” z zaznaczonymi miejscami, gdzie mają być zdjęcią. Jest ich 146. Trzeba złamać tekst do końca miesiąca. Potem jeszcze papierowa korekta.

PODYSKUTUJ: