wtorek

Tenis, Łukasz w nastroju żałobnym, ja w pół śnie. I taka była gra, chociaż nowe dobre piłki. Zazdroszczę mu, że potem jedzie do pracowni i maluje. Zawsze marzyłem by malować. A jadę składać słowa. Na razie kończę dodawać opowiadania do „Splotu słonecznego ” i próbuję ruszyć drugą część „Antosia..” ,książka dla dzieci. Cierpię na chroniczny brak pomysłów. Chodzę między już napisanymi opowiadaniami ze zwieszoną głową.

Ale ważne, że wracam do gry z Łukaszem. To zawsze też rozmowa po tenisie, wymiana myśli. Lubię jego melancholijne konstatacje, choćby jak teraz: „doprowadzili mnie do tego, że jak widzę biało czerwoną flagę, to mam odruch niechęci.” Nacjonalizm zawsze zapaskudza patriotyzm. Ton i barwa naszych potenisowych rozmów, jak w stanie wojennym.

Wysyłam felieton do Przeglądu…Poza tym prawie nic nie piszę, więc od razu poczucie, że zaraz utonę w niebycie.

Jutro i pojutrze od 8 do 16, ma nie być prądu. Katastrofa. Zdaje mi się, że ja też jestem na prąd i bez zasilania padnę.

PODYSKUTUJ: