upiorny wtorek

zapadam się, coraz jest gorzej…..z przerwami spałem do teraz. W snach nie mam depresji. A w przerwach świadomości jest strasznie. Godzina z Franiem była torturą, a on taki słodki. Tata wstawiaj, to nie jest rano, mówił. Nawet jak jestem z nim, pojawiają się myśli samobójcze, to pokazuje skalę problemu. To nie jest takie niezwykłe. Jak bardzo boli ząb, marzymy by ktoś nam go wyrwał. A tu jest ból nie do zniesienia całości siebie.

Kończę felieton do „Przeglądu”, jednak udało mi się go napisać. Proszę mi wierzyć, że to jest wyczyn. Teraz będzie walka o ten do Zwierciadła. To jest jak uprawiać balet ze złamaną nogą.

Czytać już mogę tylko po północy, kończę pierwszy tom „Wyznań ” Rousseau. Jaka rozkosz być nie ze sobą, a z tą opowieścią we Francji na początki wieku 18. Z jej smakami, zapachami i krajobrazami. I one częściowo ocalały, a z ludzi nikt.

PODYSKUTUJ: