środa

wczoraj stolik w Czytelniku, mało ludzi, więc przyjemnie, Krysia Kofta mówi, że nie ma ambicji, zabawne.

Też wczoraj, w nocy szerszeń wleciał mi do sypialni, hałasował jak wojskowy helikopter, nie było wyjścia musiałem go zapić. Czułem się oprawcą. Tłukłem go, ale on nadal się ruszał, końcu niemal znieruchomiał. Poruszony wewnętrze jak zwykle po dokonaniu zbrodni, poszedłem spać. Nie spałem do piątej. Wstałem od 11, tam gdzie powinny być zwłoki szerszenia, nie było ich. Czyli jeszcze żył i gdzieś się powlókł by umierać. Okropne.

Wysyłam felieton do Przeglądu.

PODYSKUTUJ: