środa

Zabrakło mi jednego z moich antydepresantów, biorę aż trzy, nie brałem dwa dni i od razu począłem się czuć jakoś zdumiewająco. W nocy brak snu i jakieś starszne myśli. Więc jestem już zupelnie chemiczny, jak narkoman. Dzisiaj skwapliwie pobiegłem do apteki.

Jak codzień w przychodni, fizykoterapia. Wszyscy byli mili, nawet dziewczyna mierząca wszystkim temperature przy wjeściu. Jak milo kiedy wszscy mili, dzień zaczyna sie usmiechać. Dzisiaj zadnych ćwiczeń fizycznych, bolało mnie po nich biodro jak cholera. Między pacjentami odwiedziełm mojego lekarza rodzinnego i przyjaciela, nie wiem co bym zrobił bez niego, poprosiłem o skierowane do okulisty, słabnie mi jedno oko, pewnie zaćma. Nie ma już żadnych watpliwości, że się sypię. Mam wrażenie, że choroby obwąchują mnie ze wszystkich stron i szukają słabych miejsc. Ale jaki zdrowy jestem przy biednym Pawle. Wczoraj z nim przez telefon, jest w grupie ryzyka, chce sie izolować, wynieść sie z domu, bo jego synek chodzi do szkoły. A Franio od dzisiaj ze swoją klasą na kwarantannie, nie wiedział o tym i pojechał do szkoły.

Wysłałem felieton do Przeglądu.

PODYSKUTUJ: