środa

wczoraj w Czytelniku przy stoliku, w pobliskiej księgarni mój tomik nadal na wystawie, G. kupuje dwa egzemplarze dla żony i dla przyjaciela znanego lekarza, czytelnika moich felietonów. Czuję się nieźle, ale Eliza Michalik mówi mi, Tomek masz energię wsteczną. Też czułem, że grupa mnie przytłacza. Przyszła na chwilę Paula, szefowa Wysokich Obcasów, ładna kobieta emanująca ciepłą i dobrą energią. To czasami  widać w człowieku jak płomień. Na chwilę do innego stolika  tylko z Anią Nasiłowską, pisze biografię Sławomira Mrożka, opowiadam jej o moim z nim tygodniu w Sztokholmie, w bodaj 1992 roku. Może coś jej się przyda.

w nocy wysyłam felieton do „Przeglądu” , pisze wiersze przed zaśnięciem, już jestem pewien, że wróciłem do poezji, dla inspiracji czytam wiersze Różewicza z wyboru jego wierszy, znajduje tam dedykację dla rodziców i dla mnie, miałem wtedy 17 lat bo to był rok 67. Jeszcze wtedy mnie lubił, potem mu bardzo podpadnę.

napisałem mini opowiadanie na pół strony. Im krócej, tym trudniej. I utknąłem z pisaniem następnego. Zupełny brak pomysłów. Meczy mnie to, siedzę przed ekranem i kołyszę się, jak chory na chorobę sierocą.

 Chyba czwarty czytam „Wojenne dzienniki” Zofii Nałkowskiej , zawsze z tym samym zainteresowaniem. Przesłała mi swój egzemplarz czytelniczka moich felietonów w Przeglądzie, kiedy napisałem , że je straciłem i cierpię. Podobnie dostałem „Spiżową bramę ” Brezy…A Breza bywa u Nałkowskiej w czasie okupacji. 

Dzwoni Piotr Krosny ze Sztokholmu, marszand nie chce mu odesłać obrazów, bo twierdzi , że go na to nie stać. Piotr sam przesłał te obrazy do Polski za 400 zł. Marszand twierdzi, że wysyłka pocztą polską kosztuje  2 tysiące zł. Czuję odpowiedzialny za te obrazy…niech on je zapakuję, a ja opłacę przesyłkę, nie widzę innego wyjścia. Taki dobry malarz ma takie kłopoty, koniec świata…

 

 

PODYSKUTUJ: