środa

Budzę się dosyć późno, ale jak na siebie za wcześnie. I dręczy mnie myśl, jak złośliwa mucha, że wczoraj kupiłem za dużo truskawek, dwa kilo, za dwadzieścia złotych i jeszcze pół kilo czereśni. Jestem sam i tego przecież nie zjem. Jest gorąco, owoce się szybko psują, zresztą w czwartek wyjeżdżam do Zakopanego, jestem w jury konkursu na najlepszą zakopiańską książkę. O niczym innym nie mogę myśleć, tylko o tych truskawkach. Potem myśl, że skoro tak mnie męczy problem truskawek, to muszę mieć depresję. W niej głupstwa zawsze rosną do ogromnych rozmiarów.

Napisałem opowiadanie „Truskawki”, zawsze jakiś pożytek ze zmartwienia.

Wysyłam felieton do „Przeglądu”.

Do biblioteki, pożyczam opowiadania Lucii Berlin, które tak mi chwaliła Kinga, może nadadzą się do felietonu dla Zwierciadła. Będę miał co czytać w podróży.Nie biorę ze sobą komputera, więc mały odwyk.

m

PODYSKUTUJ: