jesienny dzień …
Pisze do mnie fotograf B. Jest w otchłani, żadnych zamówień z pism, nic z firm. Na dodatek awantura w sklepie, nosi zawsze fantazyjny kapelusz, jakiś typ zrzucił mu go z głowy krzycząc, że jest pedałem, wezwał ochronę, „ochrona kazała mi spierdalać.” Pisze, że chce wyjechać z Polski.
Wysyłam felieton do Przeglądu.
Nie poszedłem na spacer – błąd. A teraz noc, u nas noc bardziej prawdziwa niż w mieście i nie chce mi się, gdyby był mroźna, zimowa, to byłoby co innego. Przenikliwa żywa pamięć, mroźnej zimowej nocy w górach, gdy byłem młody. A świat był wyzwaniem i nadzieją. Boli, że już nie jest.Czasami gdy piszę…
Rozpalam w kominku i długo patrzę w ogień.