sobota

mój przyjaciel szef Iskier, zachwyca się moim wierszami, dałem mu „Przed świtem ” zachwyca się, ale by tych wierszy nie wydal,  a je go rozumiem, więc nawet mu nie proponowałem ich druku , za bardzo go lubię, by stawiać go w kłopotliwej sytuacji, chociaż on ma łatwość mówienia – nie.  Dlatego jest dobrym wydawcą. Księgarnie nie chcą poezji, bo to się nie sprzeda. Teraz tylko poeci wymieniają się tomikami jak dzieci znaczkami. Z entuzjazmem  pisze o moich wierszach Ewa Lipska, bardzo ją cenie więc się cieszę.

Udało mi się napisać kolejne opowiadanie, a już myślałem, że nie dam rady, że niczego nie wymyślę, chyba zabawne. I teraz znowu pustka w głowie i poczucie, że nowego nie będzie.

Jutro na wezwanie Tuska idę na 18 na Plac Zamkowy, idę z polskim garbem, nie chce mi się, ale muszę.

Na rowerach z dziećmi do pizzerii, w eleganckim kamperze piękny piec, kilka stolików na dworze,  miejsce stało się już znane w okolicy, bo pizza jest świetna. Dobrze mi zrobiła ta wyprawa, częściowo ścieżkami przez las.

Napisałem kolejne opowiadanie, chyba średnie, a może nie, powtarzam motywy, to zwykle stare małżeństwo i coś dzieje się miedzy nimi. Ewa mi zarzuca, że za często o tym pisze, ona wszystkie moje teksty czyta, jak sama mówi, od kuchni, szukając tam siebie. I mnie rzeczywistego. A przecież w prozie zwykle miesza się rzeczywistość z fikcją.

 

 

 

 

PODYSKUTUJ: