W wiejskim małym drewnianym kościółku z barokowym ołtarzem, komunia trójki dzieci brata żony. Na drzwiach wisi kartka, że wewnątrz może być tylko piętnaście osób, było o wiele więcej. Potem w domu uczta, jak zawsze za wiele jedzenia. Jestem coraz bardziej ateista i te wszystkie obrządki i modlitwy, trochę nim wzruszają a trochę śmieszą. Próbuje sobie przypomnieć swoja pierwsza komunie, w kościele Zmartwychwstańców na Chełmskiej, ale pamiętam tylko pierwsza spowiedź, grzechy wypisane na kartce, ucho księdza za kratka – mówiłem cholera. –Zwierzam się – Ile razy? – Pyta ksiądz. Potem wielkie jedzenie
Dzisiaj w Muzeum Narodowym na wystawie malarstwa holnderskiego z 17 wieku, kolekcja towarzystwa ubezpieczeniowego Hestia. Jaka ulga móc pójść do muzeum.