sobota

sen, typowy mój sen, niestety, chodzę do szkoły i muszę nauczyć się na pamięć wiersza, autorem jest Cervantes, uczę się i uczę się, wkuwam, ale nie mogę się go nauczyć. Słaba pamięć prześladuje mnie nawet w snach.

Mały drewniany kościółek na wsi w pobliżu Tarczyna. Bywam ty tylko na pogrzebach członków rodziny Ewy Teraz
pogrzeb jej ojca, nie lubię słowa teść. Kościółek jest z początku 18 wieku, piękny barokowy ołtarz, pełna wdzięku drewniana ambona. Trzech starszych panów przepasanych zielonymi szarfami stoi na baczność z chorągwią z napisem „Koło łowieckiej srebrny lis”. Teść był myśliwym. Ładne pożegnanie mówi Ewa, zaskoczyła mnie formą i treścią. Trumna otoczona wieńcami, dużo ludzi. Idziemy na cmentarz, mały spacer, słońce, pachnie wiosną.
Stoimy nad otwartym grobem, ksiądz się modli…obok grób wujka Mariana, żegnaliśmy go pół roku temu, jego imię i nazwisko na płycie, obok imię i nazwisko cioci, która stoi obok mnie. Miejsce czeka na daty. Kiedyś pomyślałbym, ze to w złym guście, teraz czuję, że nie miałbym dowodów by dowieść, ze to we złym guście, za to łatwo mogę dowieść, że to racjonalne.

Stypa w domu rodzinnym.

PODYSKUTUJ: