sobota

sam w domu, wiec samotna udręka, ona może nawet lepsza. Myśli ostateczne i niewiele brakowało. Bardzo brakuje mi pistoletu. To dosyć pewne.

Wieczorem dzieci wracają do domu i stracona szansa. Dzieci – tak, sam jestem zdumiony, jak mało mnie chronią przed ostatecznymi decyzjami, to zamrożone w depresji serce. Świadomość, że od dwóch mniej więcej ,lat mózg mi się zupełnie rozregulował i nie da się go już raczej poprawić. Moja książka o depresji, która pewnie w poniedziałek idzie do druku. więcej daje innym nadziei niż ja sam sobie.

z wywiadu z Łukaszem Korolkiewiczem, by zmienić temat;

TJ: Nie tak dawno w Muzeum Narodowym, w stałej ekspozycji współczesnego polskiego malarstwa, nagle ujrzałem twój obraz. Generał ogłasza stan wojenny, ty obok stoisz patrząc w okno, na świat, który nagle stal się inny. Zdumiewające, że przez pół roku nie mogłeś tam dojść, by zobaczy swój obraz, mieszkałeś wtedy tuż obok od muzeum, stało w twoich oknach.

ŁK: Mam swoisty stosunek do tego, co robię. Moja praca to, moje życie, jestem niesłychanie zaangażowany, a z drugiej strony to jest sfera, która mnie męczy. Dlatego wielkim dla mnie przeżyciem jest każda wystawa. Trochę je odchorowuję. Nie rozumiem artystów, którzy całe życie mogli żyć swoim dziełem, dyskutować o nim, reklamować je. To jest dla mnie niepojęte. Do tamtego obrazu nabrałem już takiego dystansu, jakby był obrazem innego malarza. Kiedy namalowałem go i pokazywałem kolegom pamiętam, pytanie – ciekawe, czy ten obraz będzie historycznym obrazem?

TJ: I stal się nim. Nie wisi tak daleko ”Od Bitwy po Grunwaldem” Przypomnij tytuł?

ŁK: „13 grudnia rano.” Mój autoportret tyłem jak patrzę na ośnieżone okna na Saskiej Kępie. W telewizji przemawia Jaruzelski, na pewno historyczny moment.

Telefon do Krysi. Wiem, że im pomoże jak mnie zabraknie.

Pisać felieton,  czy wymyślić temat na felieton do Zwierciadła, to teraz zupełne niepodobieństwo. Pusto i ciemno w głowie,  kołaczą się tylko złe myśli.

po 20 piekło wycofuje płomienie. I już bym nie odbierał sobie życia, chyba , że ktoś by zaproponował mi luksusowe na to warunki.  Ewa, wraca, ale bez dzieci, przyjadą jutro. Rozmowa o wszystkim o niczym, powraca mnie do życia. Gdybym mógł jutro czuć się tak źle jak czuję się teraz, byłoby super. Nadal jednak w głowie brak pomysłów i energii do pisania. Za wiele chyba wymagam.

 

PODYSKUTUJ: