brak wiary w sens i w jakość tego co teraz piszę, wiersze, felieton, proza, wszystko mi sie wydaje marne. A zawsze uciekałem w pisanie od udręki istnienia, teraz nie mam gdzie uciekać.
Wczoraj na chwilę w redakcji Zwierciadła, dawno nie byłem, podpisać umowy, cala ta dzielnica nowowczesnych, szklanych biurowców nosi przezwisko Mordor, (fachowo nazwa to”biurowa monokultura”) . Pomnik klęski współczesnej architektury, buduje się higienicznie, ale zimno i nieprzytulnie.
Dzwonię do Adama Sandauera, proszę by mi podesłał w lepszej jakości zdjęcie ojca i JP Sartrem, rok 62, potrzebne mi do książki. Złości mnie okropnie, że on pisowiec, że zdziwaczał, ale jednak już po kilku słowach wraca wielki sentyment wspólnego dzieciństwa. I serdeczność.
cały Sandauer w tym palcem, pouczający jednego z największych intelektualistów europejskich.