poniedziałek

noc w jednym łóżku z Franiem, miałem tak straszne sny, że kiedy obudziła mnie wstrętna i namolna mucha, odetchnąłem z ulgą. Ale czułem się jak przejechany przez czołg.

Pochmurno, do plaży kilka kilometrów, zwykle jeżdżą konne powozy, ale dzisiaj nie było chętnych. (podobno też dlatego, że wzrosły ceny ) Więc do lasu samochodem, sielskie krajobrazy, a potem półgodziny przez las na plażę. Wielki wiatr, przelotny deszcz, czytam wiersze Adama Ważyka, tomik „Zdarzenia” , z dedykacją dla ojca, świetne wiersze. I kolejny poeta zupełnie zapomniany. Mały samolocik przelatuje nisko nad plażą, jak wielka zabawka, widać pilota. Morze uspokaja, gdyż powtarzalność fal i bezkres wody ukazują w łagodny sposób względność wszystkiego.

Przez okno widzę jak polną drogą pędzą krowy, a potem konie z pobliskiej stadniny, pastuszek jedzie na quadzie, ale ma prosty kijek….

Gospodarze zapraszają na ognisko, dobre alkohole i jedzenie. Jest co najmniej piętnaście osób. Gospodarz, pan Bogdan, Kaszub, rolnik, niezwykle wymowny, opowiada z wielką swadą. Nienawiść wobec PiSu, ale potrafi to mądrze uzasadnić. Inni kuracjusze nie inaczej. Wielkie emocje. To kto głosował na tę partię, kto nabija im procenty w sondażach? Bez Stambułu w Warszawie nie da się obronić stanu rzeczy….

PODYSKUTUJ: