poniedziałek

Biorę benzynę do Chryslera, podejrzana mi się wydaje prawa opona. Zamiast do sklepu jadę do pana Mariusza, zaprzyjaźnionego wulkanizatora. Na szczęście jest wolny. Rzeczywiście kapeć. Z nim zawsze przyjemna i ciekawa rozmowa, dzielimy niechęć do PiSu, ale z Mariuszem można o wszystkim pogadać. Też o zdrowiu. Rzadko do mnie dzwoni telefon, komunikuję się przez messengera. A podczas wizyty w warsztacie dwa telefony. Od L. , która zdawała mi się już zupełnie nieuchwytna, chyba nawet powinienem się obrazić, ale nie stać mnie na to. Być może będzie moją agentką. Umawiamy się na środę. Potem dzwoni Felek Falk, prosi mnie abym napisał notkę na tylną okładkę zbioru opowiadań, wydaje je w maju. Więc podobnie jak ja swoje. Godzę się, chociaż nie wiem jak on pisze, ale lubię go i nie odmawia się reżyserowi „Wodzireja”.

Zaczynam się niepokoić, czy Otwock dotrzyma marcowego terminu operacji. Mają zadzwonić na dwa tygodnie przed zabiegiem. Chcę mieć to z głowy, myślę o rehabilitacji, do połowy maja, kiedy zacznie się promocja „Biletu do nieistnienia”. A na początku czerwca spotkania w Piotrkowie Trybunalskim.

Dzisiaj dzień bezradności pisarskiej. Podmontowałem tylko felieton do „Przeglądu, i wysłałem gotowy felieton do „Zwierciadła”. O Prouście.

Na plecach Frania początki trądziku. Bardzo mnie to zmartwiło. Ja miałem 19 lat, kiedy to się zaczęło i miało koszmarny przebieg. Pokazywano mnie nawet studentom, jako trudny przypadek. Ładne studentki gapiły się na mnie, jak na goryla w klatce. Jedna spytała, czy mnie to boli. Jeszcze tego brakowało, odparłem. Mój ojciec też miał na plecach ślady po trądziku. Niesamowite ile się dziedziczy. Obawa by Franio nie odziedziczył po mnie depresji, trądzik przy tym to paskudne głupstwo. Wracając do trądziku, byłem pewien, że to się już dobrze leczy, ale widzę ile zawodniczek tenisowych ma na twarzy krostki, a przecież są milionerkami, więc mają dostęp do najlepszych lekarzy. Mnie wyciągnęła z opresji znana dermatolog, prof Jabłońska. Przepisała mi mieszankę różnych antybiotyków. I stał się cud. Ale pani profesor od dawna już nie ma. Po 89 roku, miała jakieś problemy lustracyjne i nawet proszono mnie abym jej jakoś pomógł.

PODYSKUTUJ: