poniedziałek

z wielkich wydarzeń dnia….do fryzjera, moja fryzjerka się nie odezwała, więc do pobliskiego zakładu wszystko w centrum Międzylesia. To był zakladzik pana Stefana, od jakiegoś czasu zamknięty, Stefan posunął się, nie miał klientów, jak do niego zachodziłem zwykle spał na krzesłach. Był pisowcem i antysemitą, ale miałem do niego słabość, obserowałem jak z latami zmienia się w powolnego żółwia. Teraz przejęła ten zakład kobieta w średnim. wieku. Już nie pisówka, śmieje się z jego pasji do prezesa, Wyrzuciła całą ta graciarnię, mało przedmiotów, jest estetycznie. To jednak jest postęp.

PODYSKUTUJ: