poniedziałek

Wczoraj sam z dziećmi, obiad w pobliskiej meksykańskiej restauracji, w piwnicach dworku, wspaniały nastrój.

Nie mogłem zasnąć, więc przeniosłem się do Australii, tenis, Australian Open, grała Iga Świątek, walka o ćwierćfinał, po raz pierwszy ją widziałem, osiemnastolatka piekielnie zdolna. Po heroicznej walce przegrała, więc smutek, ale ta dziewczyna to wielki talent. Ciekawy ten mechanizm utożsamiania ze sportowcem, z aktorem, który gra rolę, jakie to bywa mocne i sugestywne.

Wiele ciekawych rzeczy w listach Flauberta, pisał nie więcej niż jedną stronę dziennie: „Przydarzyło mi się dzisiaj coś, czego nie zaznałem od wielu lat: w ciągu jednego dnia napisałem całą stronę – Pisałem ją od ósmej do teraz, znaczy do północy”.  Ciekawe słowa i jakoś bliskie mi czucie: ” Odkąd wyznaliśmy sobie miłość, zachodzę w głowę, dlaczego wzbraniam się obiecać, że zawsze będę cię kochał. Dlaczego. Bo widzisz, ja odgaduję przyszłość. Bo przed oczyma zawsze staje mi antyteza. Nie mogę spojrzeć na dziecko, by nie pomyśleć, że będzie kiedyś starcem, i na kołyskę by nie nie wyobrazić sobie grobu. Kiedy wpatruję się w nagą kobietę widzę  jaj szkielet. Dlatego widok radości mnie zasmuca, a widok smutku nie porusza. – Zbyt często płaczę w środku, by wylewać łzy. ”

Przed chwilą fali lepszego nastroju, to kiedyś nazywano natchnieniem, napisałem kilka zdań mojej nowej powieści, i jakby promyk nadziei, że to coś warte, że ten świat staje do wiary, że jest prawdziwy.

PODYSKUTUJ: