poniedziałek

 

wczoraj gęsty dzień. Pojechałem na miasto, w cztery miejsca. Zabrać zdjęcia i oddać. Od Ewy Bogackiej , bo źle zeskanowała fotografie , jak wiele nieszczęść, to posłużyło dobrej sprawie, bo odkrylem, że ma cenne fotografie, których mi nie wysłala,  zabieram je . Potem do jej siostry Agnieszki na Żoliborz. Tu też biorę fotografie,. Agnieszka, magiczna, cała w rozszeptach. Wraca na swoją pustelnię na Mazury, do chaty, gdzie nie ma prądu, kanalizacji, ogrzewania. Nabliżsi ludzie mieszkają dwa kilometry od tego domku. Szalona lub heroiczna.   Przybywa do niej pani, która pisze ksiązkę o Pięciu Stawach, Agnieszka i Ewa często tam bywały,  jestem przez chwilę z nimi , tyle by wrzucić swoje pięć groszy może grosik, o tym schronisku i zjeść dobry sernik. Potem w pobliże do Natalii Woroszylskiej, oddaje zdjecia jej ojca, potem tuż obok do pani J. zwrócić album fotografii z archwium Rysia Matuszewskiego. Ma 87 lat, ale wyglada o wiele młodziej , nie może chodzić, uwięziona w tym mieszkaniu na wysokim piętrze.   Wszedzie ludźmi blisko i sedecznie, dają mi kawałek swojej duszy, Natalia nie zdążyła, bo tam byłem tylko sekund kilka, zreszta ona zamknięta na nie jeden kluczyc. I stara panna w ogromnym mieszkaniu z kotem.

 

 

 

 

 

 

PODYSKUTUJ: