piątek

mały spacer, ping pong, mecz Igi Świątek, skończyłem małe opowiadanie, temat jak często u mnie ostateczny, list do Violi z Jerozolimy, bardzo chora, ale już planuje nasz pobyt w sierpniu, szalona Viola, serial izraelski Fauda, wciągnął mnie…

jutro jedziemy wszyscy na marsz, dzieci będą marudzić, ale to trening obywatelski, idą liczni sąsiedzi, przyjeżdżają znajomi z różnych miast. Boje się tylko bałaganu organizacyjnego, o 12 , w samo południe, ten tłum nie zmieści się na Placu na Rozdrożu, i będzie wielki zator. Podobno media publiczne dławią się od kłamstw. To będzie na pewno duże wydarzenie. Ładowanie energii, wokół nadal wiele braku wiary i defetyzmu, że za późno, że nie damy rady, że sfałszują wybory, że Polacy zawiedli, że naród nie nie wart. To jest toksyczne myślenie, obce mi, chociaż jestem zawodowym pesymistą.

Najstarsi moi znajomi, którzy wybierają się na marsz, to tłumaczka Anna Trzeciakowska lat 96, i pisarz Jacek Bocheński lat 97.

PODYSKUTUJ: