piątek

Zmarła Maryna Miklaszewska, to moja młodość, wspólne wyjazdy na Hel, jeszcze, gdy byliśmy nastolatkami, potem jeździliśmy tam ze swoimi dziećmi, i stan wojennym, wspólne konspirowanie, przyjaźń, solidarność, bliskość. Była ładną, inteligentną i uczciwą dziewczyna, potem kobietą. Miała ambicje literackie, ale bardzo niewiele napisała i nie pisała wybitnie. Kiedy spotkałem ją trochę lat temu po długim niewidzeniu, na mój widok poczęły się jej trząść ręce, potem i wahała się czy podąć, rękę, bardzo trudno nie podąć ręki, więc podała drżąca i niechętna. Po czym oddaliła się z niesmakiem. Co się stało?. Okazało się, ze jest pisówką i oburzały ja moje felietony wtedy pisane do Newsweeka. Miałem wrażenie, że mnie szczerze nienawidzi. Co wtedy pomyślałem? Ze jest chora i nie mogę się na nią gniewać. Teraz kiedy umarła czytam, co o niej pisze PIS „Niespodziewana smutna wiadomość — odeszła Maryna Miklaszewska, wybitna pisarka, człowiek kultury, społeczniczka zatroskana o los ojczyzny, współtwórczyni Kongresu Polska Wielki Projekt, szerokiej publiczności znana, jako współautorka musicalu »Metro«” — napisał minister kultury. Pisarkę pożegnał też premier Mateusz Morawicki. „Dobro i Prawda zawsze były dla niej najważniejsze. Niech spoczywa w pokoju”. Oto jak dramatycznie brakuje Pisowi nowych Polaków, wybitnych artystów, na podobnej zasadzie nadmuchiwania balonów, pisowski Antoni Libera dostał Orła Białego , wcześniej wielki Wildstein. To jest ta próba tworzenia nowych elit w miejsce tych zgniłych, lewackich. Maryna jest nagle wybitną pisarką, w której rozczytuje się Gliński, (tylko gdzie są te dzieła), a nie Tokarczuk, jej minister kultury nie czyta i nie tyka. Jednak żyjemy w obłędzie. I nawet żegnać się bliskimi ciężko, bo wszystko tonie w gnojówce kłamstwa.

PODYSKUTUJ: