czwartek

gdzieś zniknął wpis…byliśmy w Chałupach na Helu, byłem tu po raz pierwszy w 68 roku, dostałem się właśnie na studia. Mieszkaliśmy na polu namiotowym. Było tylko jedno, teraz jest kilka. Na trzecim mieszka mój dorosły syn z rodziną. To właściwe pole kempingowe, Kampery jako pokoje hotelowe, wielki ich natłok, włażą na siebie, przypomina to brazylijskie fawele. Ale to fawele dla bogatych, taka budka może kosztować nawet 500 zł, a na polu stoją luksusowe samochody.  Mieszkają tu niemal wyłączanie ci co serfują  albo uprawiają kitesurfing. Tamte Chałupy nie były tłoczne , były sielskie i anielskie i pachniały gorącym piaskiem i morzem. Królowali tam artyści, Konwicki, Łapicki, Zembaty…Teraz czekaliśmy godzinę w korku by dojechać z Chałup do Władysławowa.

Puste już bocianie gniazda, wiele ich w tej wsi. Te puste gniazda nastrajają mnie melancholijnie. Kończy się lato, a  zaczyna się czas smuty.

W słynnej restauracji „Ewa zaprasza” , w pobliskiej wiosce Sasino. Byliśmy tu kilka lat temu. Stolik trzeba rezerwować na kilka dni naprzód.  Restauracja zmieniła się nie do poznania, rozbudowała się, jedliśmy w jakby w szklanym akwarium, bardzo wszystko estetyczne, świetna obsługa no i niezwykłe jedzenie. Paryż w niewielkiej, niepięknej wsi.

Od wczoraj w kiepskiej formie, senność, śpię w dzień, ból głowy. Późnym wieczorem jakby lepiej.

Zupełnie utknąłem z pisaniem opowiadań. Pustka w głowie.

PODYSKUTUJ: