Piątek

dziękuję za podpowiedzi tytułowe….

W nocy długo czytałem „Ciemność widomą ” Styrona, bardzo mi bliskie co pisze.  Za to rano małe niewyspanie.  Uświadomiłem sobie, że poznałem tego pisarza, jeszcze przed jego pierwszym poważnym epizodem depresyjnym, bo miał go w 85 roku. Podoba mi się rzeczowa prostota tego zapisu.

Oddaję mojego staruszka do warsztatu, samochody i psy starzeją się szybciej od nas, ale pokazują nam drogę, gdzie zmierzamy.

Bliskie mi słowa słynnego reżysera Krystiana Lupy .

„Ekstremalna cecha polskiego patriotyzmu – potrzeba wroga, bez niego nic się nie trzyma kupy. Tyle że teraz to nienawiść zwrócona w stronę siebie samych i to nie daje mi spokoju. Bo jest w takim patriotyzmie jakaś chęć ofiary, gotowość do spazmów. W gruncie rzeczy demokracja nas unieszczęśliwia. Wszystkie nasze narodowe mity nie mają nic wspólnego z demokracją. Jak można mieć w sobie mentalność demokraty i jednocześnie myśleć o Chrystusie królu Polski”.

Ci ludzie w gruncie rzeczy są żywymi trupami, po ośmiu latach w opozycji mają w sobie tyle trupiego jadu, są skupieni na poczuciu krzywdy, odrzuceniu, spiskach. Nie są w stanie wejść w rozmowę z drugim człowiekiem, wysłuchać innego zdania, są opętani swoją narracją. I nie mówię już tylko o politykach.

„Ci, którzy mają oczy, już zobaczyli. Z punktu widzenia demokracji lepiej, że odbywa się to w takim tempie niż na miękko i powoli. Kaczyński i jego ekipa to wygłodniali hazardziści i już nie mogą wytrzymać, żeby zacząć. Patrząc na nich w Sejmie, mam wrażenie, że to kasyno w Las Vegas, gdzie zebrały się największe hieny hazardu. Mają wszystko do stracenia, za chwilę mogą skończyć na szubienicy, a na razie zasiadły do stolika.

Stałem się niewolnikiem wiadomości. Non stop siedzę przed telewizorem jak zaklęty, co uniemożliwia mi pracę, próby. Ale nie mogę się od tego oderwać. Żyję w chorym świecie, nie chcę być przez ten chory świat zaskoczony i pochłonięty. Jestem dziś kompletnie zmaltretowany tym Sejmem, który oglądam, tym bezmiarem pogardy. Czuję się chorym człowiekiem w tym kraju.””””””

Nie będę miał jutro wozu, ale umawiam się z sąsiadami, że pojedziemy razem na manifestację, sobota 12 Aleja Szucha, Warszawa  …nie lubię, tłok,u tłumu, ale nie mogę nie iść. Nawojowałem się tyle lat,  nie spodziewałem się, że znowu będzie trzeba… Wraca pamięć manifestacji w stanie wojennym, na razie nie jest to ryzykowne, ale co będzie za rok? Tu gromadzi się materiał na prawdziwą wojnę domową.

Z listu od Marty, jest taka młoda….”Boję się choćby. wprowadzenia cenzury (a bo to wiadomo, co im przyjdzie do łbów?) i próbuję obśmiewać sytuację, by się nie bać. Tłumaczę sobie, że to przecież niemożliwe. Mam szczęście, że nawet nie znam rzeczywistości, która byłby niedemokratyczna, gdzie jawnie łamie się konstytucję, po prostu teraz wpadłam w osłupienie, robię oczy jak pięć złotych.

Cytuję Jerzego Klechtę, , kilka scen sprzed wojny, ale jakby coraz nam bliżej…

Relacja Marszałka Piłsudskiego:

„Narutowicz siedział w fotelu głęboko poruszony. Nie chciał mi opowiadać szczegółów. Rzucił na stół plik listów i kopert. „Patrz pan!” – zawołał. Spojrzałem na niektóre. Były to anonimy wszelkiego rodzaju, pełne brudu, inwektyw, płaskich dowcipów, gróźb. Nie mogłem się powstrzymać od głośnego śmiechu. Spojrzał na mnie zdziwiony.

A telefony? – zapytałem – rozmyślne pomyłki, pytania, zadawane udawanym żydowskim akcentem, czy zdarzają się już u pana? Zerwał się z fotela. Zawołał: – Skąd pan o tym wie?

Ależ panie, ja byłem w Polsce Naczelnikiem Państwa i Naczelnym Wodzem, więc wszy wyłaziły zewsząd. Zwykłe rzeczy! To „narodowa robota”.

Nie mógł się z tym pogodzić. Musiałem go uspakajać”.

Zapis tej rozmowy śmiało można odnieść do dzisiejszych czasów. Zatruwanie umysłów to nasza specjalność. Wszy wyłażą raz po raz.

Gdy Piłsudski zrezygnował z kandydowania na urząd prezydencki, Narutowicz został wybrany przez Zgromadzenie Narodowe pierwszym prezydentem po odzyskaniu niepodległości – po 123 latach niewoli. Wybór dokonany został 9 grudnia 1922 r., rozmowa polityków toczyła się 11 grudnia. Dokładnie 93 lata temu.

Tego dnia Aleksandra Piłsudska (żona Marszałka Piłsudskiego) pod datą 11 grudnia zanotowała w „Dzienniku”:

„W Warszawie zorganizowano 12–godzinny strajk na znak protestu. Młodzież Narodowej Demokracji obrzuciła błotem powóz Narutowicza, kiedy jechał do Sejmu na złożenie przysięgi. W ścisku nie mogłam się prawie ruszyć. Z jednej strony parła na mnie stara, przygłucha chłopka, która bez przerwy pytała, o co chodzi, z drugiej – gruba, wielka służąca. Ta ostatnia, z czerwoną twarzą, podrygiwała całym ciałem, wymachując pięściami i krzycząc: „Precz z Narutowiczem! Precz z Żydem!”.

Gdy jej zabrakło oddechu, powiedziałam, że znam dobrze rodzinę Narutowiczów i nikt z nich nie pochodzi z Żydów.

Czy wzrusza nas żona marszałka, że tak tłumaczyła Narutowicza. A ten niedługo zginie. Przed wieloma laty b. wieloma robiłem wywiad z poetką Kazimierą Iłłakowiczówna, była wtedy w Zachęcie , to na jej rękach skonał Narutowicz, zawołano ja jako pielęgniarkę w czasu wojny. Opowiadała jak potem jak myła te ręce . .A ja jej dłoń ściskałem potem na pożegnanie … Bolesne dotknięcie historii…

A te wspomnienia Piłsudskiej mam w domu i ten fragment kiedyś cytowałem,  chyba jeszcze w paryskiej Kulturze.

W nocy Mulholland Drive  Dawida Lyncha, wariacki film,  jaka ulga, wobec polskiego wariactwa teraz….

 

 

PODYSKUTUJ: