niedziela

we wsi kaszubskiej, po raz pierwszy byliśmy tu siedem lat temu, te same gniazda bocianie, ale ludzi coraz więcej, do plaży kilka kilometrów, nie jeżdżą już powozy konne, tylko pojazdy elektryczne. A szkoda, bo te konne tramwaje przenosiły nas w XIX wiek. Gospodarz pan Bogdan , kaszub, gromadzi w altanie gości, z różnych stron Polski, o rozmaitych zawodach, i od lat te same dyskusje polityczne, on i wszyscy jego goście, płomienni antypisowcy. Przeraża powtarzalność motywów rozmów i jak bardzo przez te lata Polska została zagoniona w ciemny zaułek. Pan Bogdan o skomplikowanym obliczu, młodszy ode mnie o kilka lat, miał kiedyś gospodarstwo, teraz żyje z wczasowiczów, a też czasami zaciąga się na statki handlowe,    czyści w nich kotły , mordercza praca, ale z tej okazji zwiedził pół świata. Ma otwartą głowę, zmysł anegdoty, poczucie humoru, genialnie opowiada. I jakimś cudem nigdy się nie powtarza. Jakby miał kilka żyć pełnych niezwykłych zdarzeń.

Wiadomość od Krysi Kofty, że Włodek Zawadzki nie żyje. Znałem go od kilkudziesięciu lat, na głowie miał zawsze burzę kędzierzawych włosów, a w głowie dużą , wiedzę profesor fizyki, a ambicjami literackimi. Na pewno był jednak lepszym fizykiem niż pisarzem.  Przychodził do naszego stolika w Czytelniku.

Wiadomość od pisarki Krysi Kofty, że Włodek Zawadzki nie żyje. Znałem go od kilkudziesięciu lat, na głowie miał zawsze burzę kędzierzawych włosów, a w głowie dużą  wiedzę , był profesorem fizyki z ambicjami literackimi. Na pewno był jednak lepszym fizykiem niż pisarzem.  Przychodził do naszego stolika w Czytelniku. Pierwsza osoba, która odpadła ostatecznie od naszego stolika.

PODYSKUTUJ: