czwartek

do „Czarnej Owcy” podpisać mowę na „Wyszedł z siebie i nie wrócił” . Przywożę książkę, powieść w twardej okładce, w nieco mniejszym formacie, ładną i poręczną, też szczupłą, z propozycją by  tak wyglądała moja. To ma być ładny przedmiot. Spotkanie z Pawłem, potem z Moniką szefową promocji, mądrą  i kompetentną. Umawiam się na napisanie drugiej części książki dla dzieci „Antoś i jeszcze ktoś. ” Musze mieć coś twórczego, poprawienie Iwickiej jest już tylko rzemiosłem. Pisanie felietonów to odrabianie lekcji, wiersze tylko przez kwadrans przed zaśnięciem.

Czy nie za dużo tego? Za dużo. Jak teraz wejść w świat dziecka. Mam ten świat w pierwszym tomie „Antosia”. Ale energia…skąd energia? I czekają mnie różne wyjazdy, spotkania w szkołach, Zwierciadło woła – jeść!. Jak czuje się ok daję radę, ale nie jestem pewien dnia ani godziny…I mamy za dużo dzieci, za duży dom…Nikt by nie uwierzył jak słabo płaci się za pisanie.

Siedzę przy komputerze z zapaloną świeczka, by było „cieplej”, przychodzi mój sześciolatek Franio i niemożliwie sepleniąc mówi – jest strasznie romantycznie. A w jego zielonych oczach na skrzydłach brwi tańczą iskierki.

PODYSKUTUJ: