czwartek

jest źle, ale jakoś inaczej. Wczoraj na noc łyknąłem pierwszą pigułkę nowego leku, jakbym wrzucał do przełyku butelkę z listem…

W banku zamknąć rachunek mojej zamarłej mamy, jakby ją grzebał powtórnie, dlatego trwało to tak długo.

kiedy pisałem nagle zgasł mi komputer. Tak jakby ostatecznie. Nie mogłem go na nowo otworzyć, pomyślałem to tak wygląda koniec świata…I zwiesiłem pokornie głowę….Okazało się, że przez pomyłkę wyłączyłem zasilanie.

Okropnie mnie ciągnie nieistnienie. Nieistnienie to raj, tam nie ma nawet złych snów.

Znowu dzwoni telewizja publiczna, czy jutro o 20 mogę komentować. Uczę się odmawiać, za mało śledzę to co się dzieje…I nie wiem jak się będę czuł. A już niedługo telewizja publiczna nigdy do mnie zadzwoni, bo będzie w rękach PiSu. To ostatnie chwile.

Telewizja będzie NARODOWA i nawet naród będzie NARODOWY

Druga cześć dnia lepsza. Nieistnienie już nie wydaje mi się rajem. Ale też nie piekłem. To inny wymiar. Niepojęty. Biedni wierzący, mają wielkie strapienie z tym życiem po życiu.

Dzisiaj urodziny mojego ojca, urodził się w 1903 roku. A też urodziny Herberta i Ewy, mojej narzeczonej, a potem, pierwszej żony. Kiedyś odbyły się naprawdę na Iwickiej, rok chyba 70? Herbert się upił i łapał moja dziewczynę za kolano pod stołem. Na co Kasia, jego żona, nie rób tego, on jest przerażony. Byłem chyba raczej rozbawiony.

To co się dzieje ze mną dzisiaj, skoki od widzenia ostatecznego do racjonalnego, (to jest oczywiście racjonalizm pełen złudzeń), to tylko banalna chemia mózgu. Nie znamy jeszcze dokładnie składników. Dlatego antydepresanty są jak siekiera, która poluje na mrówkę.

Wiem, że pójdę dzisiaj spać z drugim tomem „Wyznań” Rousseou, a nie wiem kim będę jak się obudzę.

PODYSKUTUJ: