czwartek

w prywatnej szkole przy Belwederskiej bardzo elegancko, uccniowski korytarz wygląda jak salon w dobrym hotelu, trudno się dziwić, czesne 3 tysiące. Rozmawiam z uczniami on line… mówię o „Domu pisarzy…” czytam trochę wierszy…
Potem tenis na Wilgi, z Julkiem…co na to moje biodro? Napieprza mnie teraz, a jutro mam iść na miasto, by wspólnie z młodzieżą, podjudzoną przez opozycję, mordować Polskę.

Snuję się ostatnio po świecie w poczuciu, że nie robię niczego ważnego a bez tego sam czuję się nieważny. A po co mi moja ważność? Czas już i tak mnie unieważnia. Są jednak dzieci. Ich przyszłość niejasna, w niejasnym świecie.

PODYSKUTUJ: