czwartek

buro i deszcz, do miasta, też do biblioteki SSP na Starym Mieście. Sporo ludzi jednak wyjechało z Warszawy, bo bez trudu daje się zaparkować. W kamienicy Johna z widokiem na Zamek Królewski i Wisłę, znowu to wzruszenie czasem, który minął. Ileż ja tu czasu spędziłem w młodości. Przemijanie ma też zapach. Mam pełen plecaczek książek, i lżej mi z tym na duszy. Dzienniki braci Goncourtów, powinienem mieć w domu, ale łatwiej mi pożyczyć, poza tym je kiedyś czytałem, ale już nic nie pamiętam. To są zalety braku pamięci, też gdy chodzi o film, można czytać i oglądać po kilku latach, jak po raz pierwszy.

Czytam swoje felietony, ta część pisaną do Newsweeka, czasami zachwycony tym jak są pisane. Jakby ktoś za mnie je pisał. Wstyd przyznawać się do takiego czucia. Ujawniany zachwyt sobą tak obrzydliwy, gdyż jakoś poniża innych. Ale częściej o wiele czuję, że nie umiem pisać.

Wiadomość od właścicielki galerii na Starym Mieście, że chce wstawić dwa obrazy Piotra. Cieszę się jak dziecko. Jak tylko teraz zmobilizować go, by mi je przesłał.

PODYSKUTUJ: