czwartek

Ewa zaplątana w porządkowanie naszych Stajni Augiasza, ja rozplątuję słowa. Świeży śnieg na dachu sąsiedniego domu, sypki jak cukier puder, z lekka przyprószony nim świerk, który wypełnia całe okno mojej pracowni.

Myślę, dlaczego tak oddaliłem się od poezji, nie piszę wierszy od kilku miesięcy. To jest jak strojenie radia, trzeba je nastawić na odpowiednią częstotliwość by zagrało. Bywa to trudne jeśli przez jakiś czas się tego nie robi. Fala ucieka i nie chce wrócić.

Antoś uczy Frania czytać. Zapamiętać tą scenę, trudno o coś bardziej wzruszającego.

Część „Splotu słonecznego” przesłała mi redaktorka z poprawkami, pisze , że jej bardzo miło to redagować. Miło, że jej miło. Sensowne propozycje poprawek. A więc urodziłem tą książkę, teraz tylko kosmetyka.

Wokół mojej głowy i na tle ekranu lata mól zbożowy. Jak przybysz z innego świata na tle zimy. Nie mogę go zabić. Im dłużej żyję, tym bardziej cenię wszystko co żyje.

Z Franiem w łóżku zanim zaśnie. Już prawie zasypia, gdy nagle podnosi główkę i mnie pyta: tata, a ile kosztuje kraj?

PODYSKUTUJ: