canaletto

Do Zamku Królewskiego na wystawę malarstwa Bellota, zwanego Canalettem, przedostatni dzień trwania wystawy, i groźna kolejka. By zjeść trochę czasu, ja z dziećmi na hamburgera, jest teraz MC Donald na Placu Zamkowym, a Ewa czekała. Kamienica w której restauracja, zbudowana zaledwie kilka lat temu, nie w stylu starówki , ale nawiązującym do starej architektury, nie podobała mi się a teraz już mi nie przeszkadza. Rola przyzwyczajenia w estetycznych ocenach trudna do przecenienia. I nic nie starzeje się lepiej niż architektura.

I wystawa. Udało się zgromadzić obrazy z różnych muzeów, więc wystawa bogata. Dzieci oczywiście marudziły, szczególnie Antek, że to strata czasu, że równie dobrze można zrobić zdjęcie, a przeszłość jest właściwie nie interesująca, interesująca jest tylko przyszłość. Dla mnie opartemu o przeszłość, takie myślenie jest barbarzyńskie. Może z tego wyrośnie? Oczywiście najbardziej wzruszają pejzaże Warszawy. Jest kilka portretów, Belotto rzadko je malował i słusznie, wydaje się, że nie miał do tego talentu. Zawsze mnie wzrusza ten zamek, pamiętam jak na placu sterczały jego kikuty. Jak to dobrze, że został odbudowany. I z latami coraz bardziej jest zabytkiem. Liczę na rekonstrukcję Pałacu Saskiego, ciekawe czy doczekam. Być może będzie to jedyna dobra rzecz, jaka zostanie po PiSie.

Cokolwiek teraz swojego czytam, nowe opowiadania, nowe wiersze, wszystko wydaje mi się niezłe, ale nie dobre, aby było dobre powinno się to podnieść o jedno piętro. Ale jak to zrobić?

PODYSKUTUJ: