Bielsko Biala

W kawiarni rynku w Bielsku, za dwie godziny pociąg. Wczoraj ciekawy, ale męczący dzień, siadły mi pod wieczór akumulatory. Obok siedzi rozmowny malarz, zagaduje mnie, maluje.

Już w domu. Podróż piątkowa była małym koszmarem. Wsiadłem przez pomyłkę  do innego pociągu, łatwo się było pomylić, stał już na trzecim peronie, na tabliczkach stacja docelowa Bielsko Biała. Pierwsze zdziwienie , że nie mogłem znaleźć swojego fotela nr 71. Drugie, że ruszył  o pięć minut wcześniej. To się raczej pociągom nie zdarza, polskie pociągi notorycznie się spóźniają, ale zwykle nie odjeżdżają wcześniej. Odnalazłem konduktora. Okazało się, że to inny pociąg do Bielska, jechał z  Olsztyna, spóźnił się, stąd bliskość czasowa do mojego pociągu do Bielska Białej. Problem, że ten pociąg kończył swój bieg w Pszczynie a z Pszczyny do Bielska podstawionym autobusem. A to dlatego, że jechał inną trasą i dłużej, a od 22 jakieś remontują tory. Że też ja zawsze muszę coś pomylić. Co gorsza źle się czułem, nudności, poczułem je już w autobusie. I było coraz gorzej. Bawił mnie rozmową młody Ukrainiec, zupełnie spolonizowany , mówił bez akcentu, opowiedział mi swoje życie, po czym wyciągnął dłoń, Paweł jestem rzekł. Autobus, dworzec PKP, taksówka do hotelu, a ze mną coraz gorzej. Recepcjonistka mnie poznała, w pokoju zastałem list, jest pan naszym gościem dnia, i pudełko ciasteczek. A ja biegiem to łazienki, i rzygam, rzygam całym soba do dna żołądka, a potem jakby samym żołądkiem. Ale potem błogostan, jak dobrze.

 

PODYSKUTUJ: