piątek

dzień przy komputerze i noc też. Jakaś niemoc twórcza, więc wszystko zabiera mi kilka razy więcej czasu. Jestem w jakiejś sytuacji granicznej, a po mojej stronie nie jest najlepiej. Na dodatek tego nie rozumiem. Więc zakrada się lęk.  Jakoś wszystko swoje co czytam zdaje mi się marne. Wracam do reportażu książki ” Z złotej klatce ” , o podróży po Stanach.  Przypomniałem sobie że kilka dni nocowałem w domu Staszka Barańczaka. I liczyłem  jego głośne westchnienia i swoje i wyszedł remis. Staszek ma już święty spokój. I przypominam sobie uścisk doni Krzysztofa Krauze i jak odchodzi, nie wiedziałem,  że w stronę raka./ Oglądam jego film Papusza. I myślę o poecie Jerzym Ficowskim. Znalem go od dziecka , i jak to wtedy bywa, nic nie wiedziałem jaką miał ciekawą i „cygańską ” biografię. Sierpień roku 80, zbieram podpisy pod petycją artystów solidaryzujących się ze stoczniowcami, dom Zaiksu w Konstancinie, pukam do Ficowskiego. Otwiera mi drzwi pokoju i niemal rzuca mi się na szyję , tak chciał ten list podpisać. A ja ze zdumieniem widzę świerk zwalony na jego balkon, czubek drzewa o włos wybił by szybkę balkonową. Jechałem tu przez wielką wichurę, która wydawała mi się  jakimś ważnym znakiem od natury. Szykuje się wielka zamiana . Ficowski pokazuje na zwalone drzewo i mówi  słowami Szekspira :”Las Birnam ruszył./// Pojechałem z tym listem, do stoczni, gdzie zostałem aż do szczęśliwego końca strajku. Mój reportaż z z tych wydarzeń będzie noił tytuł’ Las Birnam ruszył ” .///

PODYSKUTUJ: