wysyłam felietony do Przeglądu i do Zwierciadła, do Zwierciadła o „Listach z Rosji” Markiza de Custine.
Dołączylem do „Albumu rodzinnego” jeszcze jeden wiersz ojca, znalazłem go w Antologii Poezji Polskiej Matywieckiego, świetny, byłaby szkoda, gdyby go nie było…
Wdowa
Przyszła – wdowa po przyjacielu, co przed laty –
To wszystko już powoli staje się legendą
Obojętną na nasze łzy – zabity został
W Oświęcimiu. Siedziała rozparta jak kwoka,
Żałobna, choć już strojna w nowe barwy świata,
I przyjaźnie patrzyła spod długich rzęs na mnie.
Lecz ja wiedziałem – na dnie jej spojrzenia
Czaił się ciemny wyrzut, skarga na zbyt jawną
Niesprawiedliwość, że ja żyję, gdy on umarł.
Czułem to – i oparty o framugę okna
Ukradkiem patrząc w sad pełen słodkiego cienia
Miałem w sobie występną radość z ocalenia.
I tak milczeliśmy naprzeciw siebie, obcy
I bliscy sobie i gotowi w każdej chwili
Zerwać się stąd na krzyk jego ostatniej nocy
Rozmowa przez telefon z moją kuzynką Anią, córka, brata ojca Jerzego. Skończyłem właśnie czytać listy ojca do brata, potężna lektura. Dla mnie bardzo poruszająca. Miałem kilka pytań do Ani, w dobrej formie, bardzo przytomna, chociaż ciężko choruje. Dlaczego mój kontakt z Anią się urwał, gdy mam częste i serdeczne stosunki z jej synem Zbyszkiem. To czasami takie tajemnicze zamilknięcia, bo przecież dobrze nam się rozmawia. A rodziny prawie nie mam. To są takie grzechy zaniechania, potem się tego żałuje, gdy jest już za późno.
Z moją dugą kuzynką Magdaleną, córka siostry mamy, spóźniłem się, niedawno miała wylewa i nie poznaje ludzi. Ale to ona raczej mnie unikała, chociaż zawsze byłem wobec niej serdeczny. Wiele dziwactw mojej rodzinie, z dwóch stron, ale tak pewnie jest we wszystkich rodzinach, po prostu prawie nie ma ludzi normalnych.