niedziela

wróciliśmy wczoraj po dwunastej. Ślub syna w dawnym Pałacu Prymasowskim na Starym Mieście, piękny hotel Bellotto. I taki był ślub. Wszystko ładne, smaczne, serdeczne. Po ceremonii obiad, przy jednym stole z rodzicami Justyny, jestem wdzięcznym losowi, że połączyły nas nasze dzieci. Są z Zamościa i stamtąd bliscy im ludzie, też przy naszym stole, i babcia Justyny. Moje dzieci  śliczne i grzeczne, Ewa też pięknie wyglądała i tak młodo, aż mi było trochę głupio, że stanowię dla niej taki kontrast. A ja w krawacie, po raz pierwszy do wielu lat w krawacie, nie lubię krawatów, za mocno trzymają za szyję, nagle przypomniałem sobie, że dostałem ten krawat od Radka Sikorskiego w prezencie..  Wieczorem przyjęcie w podziemiach pałacu, piękne piwnice, tańczę też po raz pierwszy od wielu lat, koledzy Daniela, niektórych pamiętam jako małych chłopców, staje mi w oczach scena gdy wracają ze szkoły i przekomarzają się, Daniel , Robert i  Paweł. Paweł jest teraz sędzia, podobnie jak jego atrakcyjna żona z dużym tatuażem na ramieniu.   Witam ich jako przedstawicieli „klanu sędziowskiego”  O czym ja mogę dzisiaj z sędziami rozmawiać – nie trudno się domślić. Ze Zbyszkiem, też dawno nie widzianym o polityce, jak strasznie się porobiło. Marysia, kuzynka Daniela, podchodzi do nas, mówi: byłam dzieckiem i pamiętam, jak rozmawiacie o polityce, niemal tak samo,  to były lata 80.

Jestem zwykle pesymistą gdy chodzi o instytucję małżeństwa, to prawie zawsze, źle się kończy,  ale myślę teraz, że to będzie dobry związek. Tu jestem optymistą. Optymizm pesymisty ma swoją wagę.

Szukając Gazety Telewizyjnej znalazłem swoje okulary do czytania, w ładnej oprawie. Zaginęły mi kilka lat temu. I już zupełnie straciłem nadzieję, że je znajdę. Pewnie za kilka lat znajdzie się moja czapka, którą kupiłem kilka dni temu i nawet nie zdążyłem w niej ani razu wyjść.

PODYSKUTUJ: