Korespondencja Lucjana z Ulm

Znudzony cisza hotelowych korytarzy wychodze na ulice. Hotel przy dworcu w Ulm. Kupuje piwo i siadam pod drzewkiem, miedzy penerami…Sa tu wszyscy: narkomani i faszysci, kurwy, panki, terrorysci…Nie minelo 15 minut, a juz mam kilku przyjaciol, w tym dwoch polakow. Jjeden chce do Francji, drugi do Szczecina…Lecz chyba im sie nie spieszy, gdyz „mieszkaja” tu juz kilka miesiecy, jeden zbiera butelki i puszki, drugi gardzi ta profesja, i oferuje mi zegarki i perfumy po okazyjnej cenie. Policja zobaczywszy nowa twarz, od razu mnie sprawdza, kulturalnie, uprzejmie, pytaja czy ktos mi nie dokucza, po kilku sekundach, odpowiedz przez radio – jestem czysty, lecz zalecaja ostroznosc. Robie sobie jaja, powiedzialem, ze zbieram material do artykulu w polskim czasopismie, i po chwili widze, ze jestem dyskretnie obserwowany, dbaja o wizerunek, by redaktor w pysk od menela nie dostal, bo moze obsmaruje…Czujac sie bezpiecznie, wtracam sie w klotnie, rozdzielam, pyskuje..prowokuje…Nie bylo potrzeby interwencji, jakos mimo konfliktow, ci ludze potrafia sie dogadac, nawet jezeli Polak robi za rozjemce…Nie jestem w stanie wyobrazic sobie podobnej sytuacji na dworcu w Krakowie, Przemyslu czy gdziestam…cudoziemiec godzacy meneli, pierwszy by w pysk dostal. A ja dostalem piwo, papierosa od faceta, ktory mial tylko dwa – nie pale, wiec by sie nie obrazil, odpalilem i podalem dalej. Kolejna lekcja zycia, Fascynujace sluchanie, cos jak w telenoweli, ludzkie dramaty, milosc i cierpienie…Jutro znow ide  posluchac…

PODYSKUTUJ: