Sobota skasowana niestety…

Sobota skasowana niestety…

  Znowu przez nieuwagę kasuję dzień..  za blisko siebie są Edytuj i Usuń..  jak życie i śmierć…Przepraszam tych co wpisali komentarze….Jeśli macie siłę  i litość dla mej nieuwagi… . to zapraszam ponownie…… Całą noc niepokój, ale też ciepłe wspomnienie wszystkich halnych jakie przeżyłem w Tatrach… Potłuczona duża doniczka na tarasie…Skleję ją.. . Nauczyłem się w ostatnich latach, że wszystko da się skleić, doniczki … związki… Tylko czy zawsze warto?    Z Ewą w pobliskiej restauracji Le Iberica. Mijamy ją codziennie wjeżdżając i zjeżdżając z wielopoziomowej plątaniny wiaduktów na splotach Marsa i Płowieckiej. Lubię te wielopiętrowe supły dróg,  kojarzą mi się z amerykańską metropolią z naszych marzeń z lat z 70…Mała sala, właściciele i część kelnerów to Hiszpanie , a jak są polscy,  to też jakby hiszpańscy…I wyśmienite jedzenie, małe porcje, jak w każdej dobrej restauracji. Nareszcie jesteśmy sami ze sobą, nagle zanurzeni w hiszpańskim języku , większość klientów to też Hiszpanie. I nagle czuję zapach i smak Sewilli. Była na progu naszej bliskości… jeździliśmy tam z pobliskiej Portugalii …Aż mi chce wykrzyknąć – jacy byliśmy wtedy piękni, młodzi i szczęśliwi ! Ewa nadal wygląda olśniewająco… Ileż ja bym dał, by móc się chociaż przytulić do takiej pięknej kobiety… Widzę jak Hiszpanie omiatają ją spłoszonym wzrokiem.. Jest właściwie ideałem polskiej urody… z jakimś rysem kobiet z obrazów Boticcellego…Gdyby nasz związek był błędem …to z mojej strony..pięknym.. Zresztą kiedy są już dzieci…takie myślenie jest równoznaczne z zabiciem ich…O nie!  Te zdjęcia zrobiłem Ewie na Korfu…  Antosia jeszcze nie było na świecie, ale już staraliśmy się o niego….nieznanego i niepojętego … bez buzi i płci …A tworząc życie bez litości mordowaliśmy komary, ich krew na ścianach… czyli nasza krew…

PODYSKUTUJ: