sobota

śmierć Bartoszewskiego, nie jestem łatwy do wzruszeń, ale miałem łzy w oczach. A przecież odszedł tak ładnie,bo  szybko i pewnie bez bólu.Przypominam sobie wszystkie spotkania z nim, rok 66, widzę go jak siedzi   z ojcem moim przy stoiku w domu Zaiksu , w Sobocie. Taki mi się wtedy wydawał śmieszny pan, chudy, o nieco piskliwym głosie.

PODYSKUTUJ: