sobota

Franio ma gorączkę, co za pech, rodzinnej wigilii też nie mieliśmy.  Do sklepu, ja na rowerze, Antoś na hulajnodze. Zimno i na chwilę sypnęło śniegiem. W sklepie zaczepia mnie jakiś pan straszy i pyta czy ja  to ja, nie jestem pewien ale mówię, że ja to ja. // Nieźle zaczynam się czuć od 14.   Ale nic nie robię i czuję się jak na wagarach.  I sumienie mnie gryzie.

PODYSKUTUJ: