poniedziałek

nic się nie dzieje, więc wizyta u stomatologa urasta do rangi niezwykłego wydarzenia. Żeby dostać się do gabinetu muszę przejść przez wielkie centrum handlowe, przed południem jest,  więc pusto, czysto, luksusowo i śmiertelnie nudno. Potem nie mogę znaleźć miejsca gdzie zaparkowałem samochód, chociaż pamiętam piętro parkingu. Jest jednak wystarczająco duże. Wiec jakbym był we własnym śnie. Najczęściej mi się śni, że czegoś szukam i nie mogę znaleźć. Budzę się czasami z ulgą. Teraz nawet obudzić się nie mam nadziei. Bliski utraty nadziei w końcu znajduję wóz. Takie odnoszę ostatnio sukcesy. / Wybieram okrężną drogę do domu, małe uliczki, tu chyba nadal mieszka moja znajoma, kiedyś taka luksusowa, śliczna i mi bliska, dawno się nie widzieliśmy. Widzę starego psa ze starsza panią w kapturze, zmierzają do tego domu, ona odwraca głowę, mruży oczy natężając wzrok i macha do mnie , najpierw nieśmiało, potem energicznie. To ona. Chwilę serdecznie rozmawiamy, mówi, że właśnie skończyła czytać mój felieton. A ja myślę: co z nami zrobił czas i co jeszcze zrobi?  //

PODYSKUTUJ: