sobota

Do muzeum Izraela  mam tylko kilka minut na piechotę. Tam cuda są,  ale mnie interesuje tylko galeria malarstwa, która tu dobra, ale skromna. „Dom wiejski nad rzeką”, Cezanna porusza mnie ogromnie, gdyż reprodukcja jego wisiała kiedyś w gabinecie ojca. Tak duch staje się ciałem. // Fotografuję u sąsiada obraz Meli Muter, z myślą o Wojtku Fibaku, który właśnie pisze do mnie, ze już w Polsce. Potem przyjeżdża malarz świetny, Marek Janai i zabiera mnie do swojej pracowni. Nagle mówi,  będę ciebie malował. Bardzo mi się spodobał ten pomysł. W trzy godziny zrobił mój portret akwarelami, a w tym jest mistrzem. Znakomity portret. Misterium sztuki. Jakby stwarzał mnie do nowa. W tle w pobliskiej wiosce arabskiej słychać śpiewy muezinów. // Co się zmieniło, pytam go, od naszego ostatniego widzenia? Jest jeszcze gorzej, mówi, bo coraz mniej nadziei. A idioci z obu stron coraz bardziej rozrabiają. I stwarzają takie fakty, że już nie będzie odwrotu. Gdybym nie miał dzieci, nie bałbym się tak jak się boję./ Tak tu wszyscy obłędnie kochają dzieci. A te dzieci,  już od małego, szykowane są na wojnę, więc na śmierć. Wszystkie mechanizmy państwa nastawione na produkcje dobrych żołnierzy. W szkołach jest kilka typów klasy, dla geniusz, dla wice-geniuszy, dla artystów dla matołów itp, ale też żołnierskie . Janiv , ojciec Iftaha, który już jest komandosem,  tłumaczył mi wczoraj: u nas inaczej niż w Stanach, u nas najlepsi , najbardziej inteligentni,  zdolni i wrażliwi idą do piechoty i do oddziałów specjalnych.  ///

PODYSKUTUJ: